We wtorek 8 listopada odbyło się drugie spotkanie mieszkańców Twardogóry z burmistrzem w sprawie funkcjonowania miejscowego SZPZOZ (przychodnia w Twardogórze, wiejskie ośrodki zdrowia w Grabownie Wielkim i Goszczu).
Pierwsze szeroko zrelacjonowaliśmy TUTAJ.
O co chodzi w Twardogórze?
Przypomnijmy, mieszkańcy wyrażają niezadowolenie z powodu trudności z dostaniem się do lekarza (trzeba stać pod ośrodkiem od godziny 3 w nocy), długości oczekiwania na zamówione recepty (nawet ponad 3 tygodnie), ograniczeniu działalności laboratorium (zredukowanie go do punktu laboratoryjnego), braku lekarzy, nieczynnego rentgena, braku windy, mobbingu wobec pracowników, zwolnień personelu, w tym głównej księgowej z 30-letnim stażem, a ostatnio także kadrowej. Swoje pretensje i oburzenie mieszkańcy kierują nie tylko do kierownik SZPZOZ Kamili Maj (od roku "uzdrawia" sytuację po odwołanej poprzedniej kierownik), ale także do burmistrza Pawła Czulińskiego odpowiedzialnego za stan służby zdrowia w gminie. Pierwsze spotkanie było organizacyjnym niewypałem - zaczęło się w sali ratusza, a zakończyło na placu pod remizą. Dyskusja toczyła się w atmosferze wiecu. Wobec Kamili Maj - nazwijmy to oględnie - nie bawiono się w Wersal, a Czuliński nie reagował. Nikt, w szczególności burmistrz jako gospodarz spotkania, nie był w stanie zapanować nad emocjami mówców. Tym razem zaprosił mieszkańców do świetlicy w Moszycach. On sam i kierownik odpowiadali na pytania mieszkańców. Obecna była ekipa telewizji Polsat.
Spotkanie w świetlicy trwało ponad 4 godziny! Dyskusji towarzyszył niższy poziom emocji niż poprzednio. Po pierwsze - warunki do wymiany zdań były bardziej cywilizowane. Po drugie - mówcy korzystali z mikrofonów. Po trzecie - obecność telewizyjnej kamery działała na obecnych usztywniająco. No i po czwarte - ludzie już wykrzyczeli pod remizą swoje pretensje, dając upust własnym emocjom.
"Ostatnio trochę nam nie wyszło" - ocenił na wstępie poprzednie spotkanie burmistrz. Apelował do uczestników dyskusji o "wzajemny szacunek". Pamiętając o swojej wcześniejszej porażce, próbował zneutralizować reprezentującą niezadowolonych mieszkańców Annę Jędryczko, najpierw wypraszając ją od stołu prezydialnego ("Nie chcemy nikogo wyróżniać"), a następnie bezskutecznie próbując odebrać jej mikrofon w trakcie debaty. Nie udała się też wygodna dla burmistrza opcja wypisywania pytań na kartkach, bo Jędryczko zadbała, by każdemu chętnemu podsunąć opanowany przez siebie już na stałe mikrofon.
Burmistrz przyznał na wstępie, że niedobory lekarzy spowodowały problemy, co jest jego "wyrzutem sumienia". Poprosił kierownik SZPZOZ o przedstawienie, "co udało się już zrobić, a co za chwilę nastąpi".
Według kierownik sytuacja jest opanowana
Kamila Maj, siedząc osamotniona przed ogółem (burmistrz zajął wygodniejszą pozycję stojącą przy filarze z boku), poinformowała, że obecnie w SZPZOZ zatrudnionych jest już 13 lekarzy, "w przyszłym tygodniu dołącza czternasty, który zabezpieczy całkowicie Grabowno" (dwa razy w tygodniu), "Goszcz jest zabezpieczony". W ciągu ostatnich 3 tygodni było ok. 2700 wizyt (ok. 127 dziennie), "lekarze bardzo się sprężają". Będącym wciąż w naprawie (zbyt niska moc z powodu awarii agregatora wysokiego napięcia) aparatem rentgenowskim (trwa poszukiwanie części) już wykonuje się zdjęcia klatki piersiowej i kostne. "Z receptami jesteśmy praktycznie na bieżąco" - zaraportowała Kamila Maj. Zapotrzebowanie można zgłosić na formularzu w rejestracji, poprzez e-rejestrację, a teraz także mailowo ([email protected]). Oczekiwanie na receptę będzie wynosić do 7 dni. Winda jest już gotowa, jej odbiór miał miejsce 12 października, jednak trwa wciąż oczekiwanie na decyzję Urzędu Dozoru Technicznego dopuszczającą urządzenie do użytku (ma na to 30 dni). W kwestii funkcjonowania laboratorium nie zostały ograniczone ani godziny, ani zakres badań wymaganych przez NFZ, ale nadal trwa poszukiwanie diagnosty.
Chwilę później na prośbę burmistrza uzupełniła te wiadomości, mówiąc, że aktualizowany na bieżąco harmonogram pracy lekarzy jest dostępny na stronie internetowej, na drzwiach ośrodka i na drzwiach gabinetów.
Głos mają twardogórzanie
Kiedy z sali padło pytanie: "Czemu pani doktor Gerc jest zwolniona?", twardogórska lekarka, która już w miejscowej przychodni nie pracuje, zabrała głos. - W imieniu własnym i lekarzy z ośrodka chcę państwa bardzo przeprosić za tę sytuację. Jest nam niezmiernie przykro (tu zgromadzeni zareagowali brawami). Przez te wszystkie lata pracowałam z cudownym zespołem - mówiła Monika Gerc. - Nikt mnie nie zwolnił, zwolniłam się sama - oświadczyła. - Mam bardzo dużo obowiązków i nie mogę pogodzić pracy z życiem rodzinnym. Przedstawiła też swój pomysł na usprawnienie pracy lekarzy poprzez większe zaangażowanie pielęgniarek. Zaapelowała o przywrócenie na etat doktor Samojlenko. - Jest nam kierownik potrzebny od ósmej do piętnastej w ośrodku zdrowia. Kierownik jest potrzebny na miejscu - poruszyła wątek obecności w pracy Kamili Maj. - Daliśmy wszyscy duży zastrzyk zaufania nowej pani kierownik, jednak to zaufanie utraciliśmy po zwolnieniu księgowej, a teraz pani Ady [kadrowej]. My jesteśmy bardzo zżyci. Zawsze wystąpimy za kimś i będziemy walczyć. Mariola [księgowa - red.] była historią tego ośrodka - powiedziała. - Dajmy sobie wzajemnie wszyscy szansę - apelowała. W rozmowie z Panoramą już po zebraniu doktor Gerc wyraziła opinię, że jej zdaniem doktor Samojlenko [złożyła wypowiedzenie na znak protestu, a potem je wycofała, ale kierownik uznała, że wypowiedzenie obowiązuje - red.] powinna zostać przywrócona do przychodni. - Jest bardzo dobrym pracownikiem. Mimo iż kierownik nie dogaduje się z nią, powinny przeważyć korzyści z jej pracy - powiedziała Monika Gerc.
Przeciwko Kamili Maj wysuwano argument, że jako osoba z Wrocławia jest ona w przychodni za mało obecna. Żądano od niej podania powodów zwolnień pracowników, na co odpowiedziała: "Sprawy kadrowe nie będą publicznie przeze mnie poruszane. To są wewnętrzne sprawy przychodni". Na pytanie, czy przywróci do pracy Samojlenko, odpowiedziała zdecydowanie: "Nie. Bo taką podjęliśmy decyzję z moim zastępcą". "Aaaaa" - zareagowali oburzeni mieszkańcy.
Przeciwko Samojlenko wypowiedziała się radna Katarzyna Urbanek, ale był to głos całkowicie odosobniony.
- W jednym telefonie jestem szesnasta, a w drugim telefonie jestem trzydziesta siódma. I za 15 minut już nie ma nikogo, żadnego lekarza! - opowiadała o swoim doświadczeniu z telefoniczną rejestracją twardogórzanka.
Dziewczyna na wózku inwalidzkim skarżyła się na brak informacji o tym, kiedy dostępna będzie winda. Mieszkanka Goszcza wyraziła oburzenie, że w tamtejszym ośrodku lekarz dostępny jest tylko w jednym dniu w tygodniu. Podobnych wystąpień było wiele, a niektórzy skorzystali nawet z okazji, by po cichu, mimo że wobec całego audytorium, załatwić swoją sprawę w ramach indywidualnego zgłoszenia kierownik przy stole prezydialnym.
Manipulacje z wypłatami w SZPZOZ
W trakcie długiej dyskusji Paweł Czuliński wysłuchał kilku przykrych dla siebie wypowiedzi różnych osób.
Była kierownik SZPZOZ Mirosława Glabas zwróciła się do niego słowami: "Kłamie pan, panie burmistrzu. Jest pan kłamczuchem. Ja to mówię przy całej Twardogórze". Sprawa dotyczyła okoliczności bezprawnego "zrobienia wypłaty" dla pracowników podpisem cyfrowym odwołanej dzień wcześniej kierownik bez jej zgody i wiedzy. "A jak się zmiarkowali po trzech dniach", poproszono Glabas o podpisanie urlopu ze wsteczną datą. "Pan burmistrz dał słowo honoru, że mi przez okres wypowiedzenia da 40% premii". - Dla dobra pani księgowej podpisałam - wyjawiła była kierownik. Burmistrz jednak słowa nie dotrzymał. Glabas podała też, że powodem odwołania jej przez Czulińskiego, który usłyszała od niego, był konflikt z kilkoma pielęgniarkami. Wyjaśniła, że liczyły one na wyższą podwyżkę, ale ona im nie przysługiwała z powodu braku wyższego wykształcenia. - Przez 3 lata rządów nie przyszedł do nas na spotkanie ani razu - opisywała brak zainteresowania burmistrza sprawami przychodni. Powiedziała, że problem z lekarzami zrobił się po wybuchu pandemii. "Dwóch odeszło, bo się przestraszyli" - relacjonowała. "Ale nie było tak źle" - oceniła.
Mirosława Glabas odsłoniła też kulisy niedawnego zwolnienia księgowej, która - według jej relacji - przeciwstawiła się lekceważeniu przepisów finansowych przez obecną kierownik w kontekście ustawowych podwyżek. Glabas także została przez Kamilę Maj zwolniona dyscyplinarnie.
Dodajmy na marginesie, że w Prokuraturze Rejonowej jest zgłoszenie na poprzednią kierownik złożone w marcu przez Kamilę Maj, ale sprawa wydaje się wątpliwa. Teraz możemy się domyślać, że chodzi właśnie o ową wypłatę. Nie ma natomiast (sprawdzaliśmy to 9 listopada) zawiadomienia złożonego na byłą już księgową, mimo iż wcześniej kierownik odsyłała pytających o powody jej zwolnienia do prokuratury właśnie!
Czy odwołają Czulińskiego przed końcem kadencji?
- Wzywamy pana do pilnej interwencji - zwróciła się do burmistrza Anna Jędryczko. Obecny stan nazwała "prowadzeniem twardogóskiej przychodni do upadłości". "Mieszkańcy nie wyrażają zgody na marnotrawienie ani czasu, ani pieniędzy" - czytała swoje obszerne pismo. Wyraziła żądanie mieszkańców i personelu ośrodka, aby odwołać Kamilę Maj i wszcząć postępowanie konkursowe w celu wyłonienia jej następcy, na co sala zareagowała owacją. - W każdym sklepie jest petycja o odwołania pani ze stanowiska - poinformowała. - Wciąż jesteśmy bardzo zdeterminowani, by podjąć publicznie temat referendum w celu odwołania pana ze stanowiska - zwróciła się do burmistrza, co spotkało się z kolejną owacją mieszkańców. - Czy pan to przetrawił już? Chciałby pan odejść ze stanowiska burmistrza przed czasem? - nie patyczkowała się z Czulińskim.
Burmistrz zaprzeczał, by - jak to ujął - "wypinał się tyłkiem" do zebranych i "życzy sobie referendum". Zapewnił, że dotyczasowe działania w przychodni zmierzają do tego, "żeby zbudować stały, stabilny i zgrany zespół". Kiedy powiedział, że "dzisiaj to zadanie stoi przed panią kierownik", usłyszał z sali gremialne "Nie!".
Burmistrz mówi, czyli masło maślane
Jak wypadł burmistrz Czuliński w konfrontacji z mieszkańcami? Jest bardzo sprawnym mówcą, tyle że... jego dialogowanie to klasyczny "amway", mowa-trawa, zagadywanie ludzi. "Masło maślane" - trafnie ocenił jego wypowiedzi poirytowany twardogórzanin. Nie wytrzymała tego dziennikarka Polsatu, która złapała za mikrofon i zażądała od Czulińskiego jednoznacznej odpowiedzi na dwa podstawowe pytania: Czy jest zadowolony z funkcjonowania przychodni?, a kiedy odpowiedział, że nie, to: "Ile czasu daje pan pani kierownik na poprawę sytuacji?". Dopiero presja telewizyjnej dziennikarki przed kamerą wymusiła na burmistrzu jasne oświadczenie w kluczowych kwestiach. Wcześniej tylko zagadywał publiczność.
Napisz komentarz
Komentarze