Jest pan radnym miejskim z doświadczeniem dwóch kadencji w samorządzie. Dlaczego w nadchodzących wyborach zdecydował się pan powalczyć o urząd burmistrza Bierutowa?
To nie była łatwa decyzja, ale już startując w wyborach w 2014 roku byłem w komitecie, który proponował innego kandydata na burmistrza niż sprawujący wtedy dwie kadencje swój urząd Pan Kobiałka. Nie popierałem go, ponieważ obserwując działanie samorządu w latach 2006 - 2014, a szczególnie kadencję 2010 – 2014, widziałem, jak bardzo ta władza oddaliła się od ludzi i jak bardzo przestano liczyć się ze zdaniem innych. Rada przestała mieć wtedy znaczenie i została podporządkowana burmistrzowi. Ja pamiętam swoją pierwszą radę, w której byłem, jeszcze za burmistrza Kazimierskiego i burmistrza Michalaka. Wtedy też popieraliśmy wszystkie decyzje dobre dla gminy, ale zawsze mieliśmy swoje zdanie i je wyrażaliśmy. Potem takich postaw radnych było już coraz mniej.
Dlatego po wyborach nie przyłączyliście się do większości wspierającej burmistrza, tylko postanowiliście być wobec niego w opozycji?
Tak, jako radni popierający innych kandydatów, a więc niepopierający polityki obecnego burmistrza, chcieliśmy być konsekwentni i dlatego skonsolidowaliśmy się we wspólnym klubie, który nazwaliśmy Klubem Radnych Niezależnych. Ta nazwa miała podkreślić, że w tej kadencji część rady odmawia całkowitego podporządkowania się władzy wykonawczej i zgodnie z tym, czego się od radnych oczekuje, chce być niezależnym głosem i przede wszystkim pełnić funkcje kontrolne wobec burmistrza. Na początku ani burmistrzowi, ani radnym z poprzedniej kadencji, taka postawa nie mieściła się w głowie, a każde nasze zdanie odrębne było zbywane lekceważeniem albo wręcz krzykiem. Nie powstrzymało nas to jednak i wiele rzeczy w ciągu tych 4 lat udało nam się zmienić. Przede wszystkim jednak skończył się w naszej gminie „Front Jedności Narodu” i powstała mocna opozycja, z którą burmistrz musiał się liczyć. To ważne osiągniecie tej kadencji, ale jednak wciąż za mało, aby realnie zmienić sytuację w Bierutowie. O realną zmianę wciąż musimy powalczyć.
Czyli start w wyborach na burmistrza to ciąg dalszy walki o tę zmianę?
Oczywiście, to naturalny ciąg dalszy, ponieważ po doświadczeniach obecnej kadencji, gdy zobaczyliśmy z bliska, jak to wszystko funkcjonuje, wiemy już, że tylko szybka zmiana na stanowisku burmistrza pozwoli naszej gminie na wyrwanie się z obecnego marazmu i wejście na szybszą ścieżkę rozwoju. Stąd także nazwa naszego komitetu wyborczego: TAK dla Zmian w gminie Bierutów
Wielu naszych oponentów i zwolenników burmistrza mówi, że gmina w ciągu 12 lat jego rządów zmieniła się na lepsze. To prawda, troszkę się zmieniła, nam jednak chodzi o tempo tych zmian i sposób oraz sposób i styl ich dokonywania. Obiektywną przesłanką, która pozwala stwierdzić, jak bardzo zostaliśmy w tyle, jest porównanie naszej gminy do ościennych gmin, które często - nie będąc dużo większe, albo wręcz mniejsze - potrafiły wykorzystać ten czas o wiele efektywniej. Przede wszystkim zdołały wykorzystać środki unijne, aby swój rozwój zdynamizować. My w tym czasie żyliśmy i inwestowaliśmy tylko na kredyt, niemal nigdy nie dostając do jednej pożyczonej złotówki dodatkowych złotówek z zewnątrz. W tym sensie to stracone lata, ponieważ pomimo ogromnego zadłużenia jako gmina spowolniliśmy i zostaliśmy w tyle. Najgorsze jednak, że nie możemy być pewni, że w następnej perspektywie unijnej będą jeszcze środki na inwestycje, na których najbardziej nam zależy, w tym np. przedszkole. Ono musi powstać, ale przy wsparciu zewnętrznym byłoby o wiele łatwiej. Świetnym przykładem efektywnych działań w tej materii są Dobroszyce.
W pana drużynie wyborczej są nie tylko obecni radni z opozycji...
Moja decyzja o starcie to m.in. efekt wielu rozmów z mieszkańcami, którzy często zachęcali mnie do tego i deklarowali swoje wsparcie. W takich rozmowach zdecydowana większość podzielała naszą wizję konieczności głębokich zmian w gminie. Gdy zapadła decyzja o powalczeniu w wyborach o te zmiany, kilkanaście osób postanowiło zaangażować się osobiście w realizację tego projektu. Kilkoro z nich zdecydowało się ubiegać o funkcję radnego, a reszta przyłączyła się do ścisłego sztabu naszego komitetu. To ludzie w różnym wieku, ale łączy ich to, że wiążą swoją przyszłość z naszą gminą. Osiągnęli już coś w życiu osobistym czy zawodowym i chcą teraz zaangażować się w pracę na rzecz naszej społeczności. Wierzymy po prostu, że Bierutów to gmina, która zasługuje na więcej i tak właśnie brzmi nasze hasło wyborcze. Od kilku miesięcy pracujemy wspólnie nad programem, który będziemy chcieli zaprezentować w drugiej połowie września. Do tych prac angażujemy także mieszkańców poprzez internetowe grupy dyskusyjne i spotkania bezpośrednie. To są dwie rzeczy, które w tej chwili pozytywnie wyróżniają nas na tle konkurentów. Po pierwsze nie spotkaliśmy się dopiero na dwa miesiące przed wyborami, mamy wypracowaną wspólną wizję, co daje gwarancję dobrej współpracy po wyborach, a po drugie prowadzimy konsultacje społeczne, aby nasz program jak najbardziej odpowiadał potrzebom mieszkańców.
Mówił pan o sposobie i stylu zarządzania gminą, które należy poprawić.
Zdecydowanie chcemy rządzić inaczej. Podjęcie szybkich i wielokierunkowych działań w celu przywrócenia zaufania mieszkańców do bierutowskiego samorządu jest jednym z trzech filarów naszego programu. Dziś wielu mieszkańców naszej gminy przestało wierzyć, że samorząd zawsze działa w interesie ogółu, a nie tylko w interesie uprzywilejowanych grup. To jest ogólne odczucie wielu mieszkańców i trudno z tym faktem polemizować. Brak jasnych i transparentnych zasad działania urzędu, brak skutecznej polityki informacyjnej, dzięki której mieszkańcy na bieżąco dowiadywaliby się o sprawach dla nich istotnych, powoduje utratę zaufania. Jeśli wygramy wybory, to już na początku kadencji przedstawimy mieszkańcom pakiet działań pod nazwą „Przejrzysta gmina”, w którym zobowiążemy się do jak najbardziej otwartego i jawnego działania w sferze publicznej. Chcemy, aby zawierał on także takie działania, których prawo na dziś nie wymaga, ale które jeszcze bardziej pozwolą mieszkańcom pełnić funkcję kontrolną.
Jakie są pozostałe dwa filary waszego programu?
Najważniejszym filarem jest pakiet działań, który nazwaliśmy „Przyjazna gmina Bierutów”. Chcemy m.in., by inwestycje nie tylko służyły poszczególnym grupom mieszkańców, ale aby były częścią większego i przemyślanego planu rozwoju, którego celem jest tworzenie dla mieszkańców Gminy Bierutów bezpiecznego i przyjaznego środowiska do życia i pracy. Taki plan musi być w perspektywie kadencji zrównoważony, czyli uwzględniać zarówno potrzeby miasta jak i wsi naszej gminy, ale przede wszystkim, musi zapewnić ścisłą koordynację sił i środków. Dość działań nieprzemyślanych i doraźnych, powodowanych często tylko krótkookresowym interesem wyborczym. Przyjazna gmina to także gmina bezpieczna i oferująca mieszkańcom komfort życia. Chcemy, aby mieszkańcy nie chcieli stąd wyjeżdżać, żeby mogli pracować i rozwijać się na wielu płaszczyznach, a gmina zagwarantuje im opiekę nad dziećmi, także w godzinach popołudniowych, oraz zapewni bogatą ofertę kulturalną i sportowo–rekreacyjną. Ważnym aspektem jest tu także czyste powietrze, z którym w okresie grzewczym mamy prawdziwy problem. Jako radny byłem inspiratorem uchwały wprowadzającej po raz pierwszy dopłaty do wymiany starych pieców - tzw. kopciuchów. Na razie, ze względu na ograniczone środki przeznaczone na ten cel przez obecnego burmistrza, są to działania podjęte jeszcze na małą skalę, ale jako nowy burmistrz będę chciał bardzo je zintensyfikować – z wykorzystaniem coraz liczniejszych programów rządowych.
Trzeci filar to?
Trzecim filarem jest szeroko pojęte wsparcie aktywności mieszkańców. Chcemy w Bierutowie wspierać tworzenie społeczności zaangażowanej w rozwiązywanie swoich spraw i przywiązanej do swojej „małej ojczyzny”. Dziś umiejętności, aspiracje i aktywności mieszkańców często są ignorowane i nie tworzy się warunków, aby wykorzystać je dla wspólnego dobra. Urząd musi być zawsze sojusznikiem takich działań i musi w maksymalnym stopniu je ułatwiać i wspomagać. Jak duży potencjał tkwi w mieszkańcach, którzy – jeśli im się to umożliwi - chcą brać sprawy w swoje ręce, pokazały choćby dwie edycje budżetu obywatelskiego, którego także byłem pomysłodawcą w naszej gminie. Odsetek ludzi głosujących, a więc zaangażowanych w jakiś sposób w ten projekt, przekroczył znacznie średnią z ościennych gmin. Do tego dochodzą liczne stowarzyszenia, które obecnie działają na terenie gminy i które często, pomimo braku wsparcia, wnoszą wielką wartość dodaną do naszej społeczności. Wierzymy, że tylko współpracując z zaangażowanymi mieszkańcami skupionymi w organizacjach pozarządowych będziemy mogli zrobić więcej niż nas stać.
Napisz komentarz
Komentarze