Wyglądają jak żywe dzieci. Lalki reborn wywołują skrajne emocje - od szoku do zachwytu. Przez wielu uznawane są za sztukę wartą kolekcjonowania. Inni przekonują, że lalki, które wyglądają jak żywe niemowlęta, to forma terapii dla kobiet, które straciły dzieci bądź nie mogą ich mieć. Jedno jest pewne: poziom realizmu robi wrażenie.
Barbara Smolińska z Olesnicy jest jedną z kilkunastu „rebornerek” w Polsce. O swojej pracy opowiadała w "Pytaniu na śniadanie" w TVP2. Obok niej na kanapach telewizji zasiadła Karolina Jonderko, która od ponad 2 lat spotyka się z kobietami, które kupują lalki reborn.
Sztuka tworzenia lalek – Reborn Dolls – przywędrowała do Polski ze Stanów Zjednoczonych i staje się coraz popularniejsza. Kolekcjonerki w roku 2016 spotkały się na zlocie w Oleśnicy. Już po raz trzeci.
W reportażu TVP Wrocław o zlocie, autorstwa Eweliny Klemke, wypowiadały się miłośniczki tego niecodziennego hobby. I dzieci, i dorośli...
– Bawimy się z koleżankami, że to jest prawdziwe dziecko. Mam wrażenie, że naprawdę się tym dzieckiem opiekuję – mówi Emilka.
– Od córki się zaczęło. Chciała mieć bardzo ładną lalę. Zaczęła przeglądać strony internetowe, trafiła na Reborn Dolls i chciała mieć taką lalę. Nie było mnie stać, więc sama zaczęła sobie odkładać pieniądze – mówi Magda Gumienna, mama Emilki. - Taka kolekcjonerska lalka kosztuje nawet kilka tysięcy złotych. Za granicą ceny dochodzą do kilku tysięcy... euro. Są jak żywe, można sobie usiąść i popatrzeć, jak się miało takiego maluszka – dodaje.
- Często chodzę z mamą do sklepu kupować jakieś rzeczy, butelki, smoczki, kubeczki dla lalek – mówi Martynka, której lalke zrobiła mam.
– Cała lala jest z mięciutkiego winylu, oddzielnie maluje się każdą żyłkę, każde przebarwienie, tzw. marmurek na skórze. Można zrobić wybroczyny, potówki, znamiona, nawet ślad po szczepionce – mówi Barbara Smolińska, która zrobiła już ponad 100 lalek. Jedną tworzy miesiąc.
Lalki trafiają przede wszystkim do kolekcjonerek. Zastępują też dzieci w reklamach, np. ubrań. No i wyglądają jak prawdziwe niemowlęta, co budzi różne reakcje. – Często widać zdziwienie, ale też pewną wrogość obcych ludzi. Potem ci ludzie sobie zdają sprawę, że to są jednak lalki – opowiadał na antenie TVP Wrocław Filip Utylski, mąż kolekcjonerki lalek.
Napisz komentarz
Komentarze