Dziś wspominaliśmy wyjątkowe wydarzenie, które stało się kolejnym rozdziałem w historii repatriacyjnych pociągów. Pierwszy taki pociąg przyjechał w 2013 roku i od tamtej pory był symbolem niełatwej, ale ważnej przeszłości. Straszne to były czasy, straszne to były pociągi, jednak właśnie od nich zaczęła się historia tych zachodnich ziem.
Przyjechali wtedy przesiedleńcy – repatrianci z Lwowa, z Nowogródka, z Wilna. Po II wojnie światowej granice Polski zostały przesunięte – Polacy musieli opuścić swoje rodzinne strony. Przybyli tutaj, w nieznane, często z niczym. Może z sierpem, może z kozą, może z krową – ale z nadzieją na lepsze życie
- mówił na stacji Twardogóra organizator Pociagu Repatriantów Marek Kamaszyło.
I to lepsze życie rzeczywiście tutaj znaleźli. Wasi dziadkowie pamiętali tamte dni – wspominali, jak żyło się na Kresach, a jak tutaj, na nowych ziemiach. Zamieszkali w pięknej Twardogórze, w Grabownie Wlk., w Oleśnicy. Były to tereny opuszczone przez niemieckich mieszkańców po zakończonej wojnie. To decyzje Wielkiej Trójki przesunęły granice Polski na zachód.
Tereny dawnej II Rzeczpospolitej zostały przekazane Związkowi Radzieckiemu. Wielu Polaków nie zgadzało się na przyjęcie radzieckiego obywatelstwa. Mieli jeden wybór – opuścić ojczyznę swoich przodków, zabrać to, co się dało, i wsiąść do pociągu repatriacyjnego.
Nie jechali nowoczesnymi wagonami, jak dziś. To były wagony towarowe, czasem platformy – zimne, ciasne, pełne niepokoju. Ale mimo wszystko – dotarli, znaleźli nowe miejsce i zbudowali tu swoje życie. Dziś jesteśmy ich potomkami – dlatego pamiętamy
- dodał.
A jak repatriantów witano w Twardogórze? O tym we wtorek w "Panoramie Oleśnickiej.
Napisz komentarz
Komentarze