Dobroszyce, w których skarga na ten proceder była właśnie rozpatrywana, nie są wyjątkiem. Za pieniądze z budżetu, czyli za pieniądze mieszkańców, kształcą się wójtowie, burmistrzowie i prezydenci w wielu gminach. W naszym powiecie też. Otwarte pozostaje też pytanie, czy takie działanie można określić mianem procederu, czyli działania lub postępowania niezgodnego z zasadami moralności i etyki?
Czy takie studia są potrzebne?
W Dobroszycach sprawę wywołał Mirosław Noga ze Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Łuczyna. Złożył on wniosek o "zwrot środków wydanych na dokształcanie wójta oraz sekretarza gminy Dobroszyce, tj. środków wydanych na studia MBA".
Zwrócił wagę, że "studia MBA (Master of Business Administration) przeznaczone są dla osób aspirujących do wysokich stanowisk menedżerskich i kierowniczych w międzynarodowych korporacjach, nie są obowiązkowe oraz nie są wymagalne dla osób zajmujących stanowiska wójta bądź sekretarza gminy". Dodał, że "rosnące zadłużenie gminy, zamiar kolejnej emisji obligacji gminnych, a przede wszystkim bieżące i nieprzerwane zaspokajanie zbiorowych potrzeb ludności w drodze świadczenia powszechnie dostępnych usług które realizowane są w sposób niewłaściwy z uwagi na brak środków flnansowych potwierdzają słuszność powyższego zwrotu środków od osoby wójta i sekretarza gminy".
O jakich pieniądzach jest mowa? Od 2016 do 2022 łączna wysokość środków publicznych przeznaczonych na dokształcanie wójta i sekretarz gminy to kwota 43.250 zł.
A kiedy sięgniemy głębiej w przeszłość, to okaże się, że w latach 2010-2019 dla pracowników Urzędu Gminy Dobroszyce sfinansowano następujące studia: wójt Jan Głowa - studia podyplomowe, Politechnika Łódzka, kwota dofinansowania 4.399 zł; wójt Artur Ciosek - studia podyplomowe, Wyższa Szkoła Handlowa, MBA w Administracji Publicznej kwota dofinansowania 17.300 zł; sekretarz gminy Monika Hołówka - studia podyplomowe, Wyższa Szkoła Handlowa, MBA w Administracji Publicznej kwota dofinansowania 17.200 zł; inspektor ds. oświaty Katarzyna Koreń - studia podyplomowe, Uniwersytet Wrocławski, zarządzanie oświatą, kwota dofinansowania 3.700 zł.
Wójt Artur Ciosek odmówił zwrotu tych pieniędzy. Dlaczego? Wójt odpowiedział, że zarówno on, jak i sekretarz gminy są pracownikami samorządowymi zatrudnionymi w urzędzie gminy na podstawie umowy o pracę, co oznacza że zakres spraw związany z podnoszeniem przez nich kwalifikacji zawodowych uregulowany jest Kodeksie pracy. A ten mówi m.in., że "pracodawca jest obowiązany ułatwiać pracownikom podnoszenie kwalifikacji zawodowych". A przepisy prawa pracy nie wskazują, że podnoszenie kwalifikacji przez pracownika może się odbywać wyłącznie w zakresie niezbędnym do zajmowanego stanowiska czy obejmowanej funkcji. Zdaniem Cioska "studia: MBA w administracji publicznej, które odbył wójt oraz sekretarz, pozostają w ścisłym związku z wykonywanym przez nich zakresem obowiązków".
Noga na to złożył na Cioska skargę do wojewody. Ten przesłał ją do rozpatrzenia przez Radę Gminy. Wynik procedowania jej przez radnych był oczywisty, bo w samorządzie rządzący mają większość. Ale jakie argumenty podnosiły obie strony?
Szumski nie popiera, Ciosek się broni
Michał Szumski z Gminy Bliskiej Mieszkańcom przyznał, że "prawo nie działa wstecz, czyli bezzasadnym jest, żeby wymagać od wójta i sekretarz zwrotu tych środków".
- Uważam jednak, powołując się na etykę urzędniczą, że tego typu praktyki są złe, biorąc pod uwagę cały ogół funkcjonowania polskiej administracji publicznej - ocenił Szumski.
- Poprzedni wójt Jan Głowa ukończył studia za publiczne pieniądze studia podyplomowe na Politechnice Łódzkiej. Zapoznałem się z życiorysem wójta Głowy. Do końca swojej kadencji wójt Głowa bazował na jednym wykształceniu - na byciu pedagogiem. Zarządzał gminą 20 lat, każdy może subiektywnie ocenić, czy lepiej, czy gorzej. Ukończył studia podyplomowe w ostatniej kadencji swoich rządów - dokładnie był to kierunek zarządzanie gospodarką komunalną. Uważam, że jeśli ktoś pretenduje na stanowisko wójta, burmistrza, prezydenta, posła, senatora to powinniśmy wymagać od tych osób, żeby byli wyspecjalizowani w danym kierunku. Mieliśmy prezydenta, pierwszego po generale Jaruzelskim, prezydenta Wałęsę po zawodówce. Mieliśmy wicepremiera i ministra rolnictwa świętej pamięci Andrzeja Leppera, który nie miał żadnych studiów skończonych, był tylko po technikum rolniczym i zarządzał polską wsią i resortem. Wspominany przez rolników jest pozytywnie - snuł paralele radny. - Ja odwołuję się tylko do etyki urzędniczej. Nie popieram tego typu praktyk ogólnie w Polsce - skonkludował.
Jakie było stanowisko wójta?
- Widzicie państwo, jak dynamicznie zmieniają się przepisy, jak zmienia się sytuacja i podejście do działań społecznych, jak coraz więcej zadań spada na administrację publiczną, na samorządy. A ogrom działań i sytuacji, z którymi się spotykamy, zajmuje znacząco czas mój prywatny i tutaj w jakimś stopniu moja wola do tego, żeby się jeszcze mimo tych moich obowiązków kształcić, też była poparta wykorzystaniem mojego czasu prywatnego, który mogłem spędzić ze swoją rodziną, mogłem przeznaczyć go na odpoczynek - argumentował Artur Ciosek.
- Chciałem podjąć się tych studiów dalej dla rozwoju nie tylko osobistego, ale rozwoju też nadążającego za zmianami, które następują w samorządzie i też w naszym kraju ale dającego mi duże umiejętności dalszego zarządzania. Bowiem te studia były tak naprawdę studiami związanymi z pracą wykonywaną, dotyczyły zarządzania w administracji. To są studia, które pozwalają mi na zdobycie nowych umiejętności, ale dalej w pracy, którą się podjąłem
- podkreślał.
Wymieniał ukończone studia i zdobyte kwalifikacje.
- Zawsze powtarzałem, że im więcej człowiek uzyskał doświadczenia i wykształcenia, to zawsze ta umiejętność doświadczenie i edukacja, która była po drodze w mojej karierze zawodowej, przynosiła efekty. Te efekty mogę realizować dzisiaj, podejmując się kolejną kadencję, trzecią kadencję funkcji wójta gminy Dobroszyce - podsumował.
Radni 10 głosami "za" uchwałę o odrzuceniu skargi przyjęli. Przeciw był Michał Szumski, a wstrzymali się Łukasz Baszkiewicz i Grzegorz Ziernik.
"Gabryś kochany" jest zawstydzony
Na koniec sesji w tej sprawie głos zabrał jeszcze jeden radny.
- Panie Gabrielu, Gabrysiu kochany, udzielam ci głosu
- powiedział przewodniczący Rady Dariusz Palma.
- Jestem bardzo wewnętrznie załamany poziomem dyskusji na temat tego, czy ktoś ma się uczyć, czy ma się nie uczyć i całej tej sytuacji. To jest dla mnie porażające, jestem tym zawstydzony - biadolił radny Gabriel Mejta.
- Ogólnie sama sytuacja związana ze skarżącym jest tutaj napisane, bo odniosę się do skargi jeszcze raz. Po prostu robi to na mnie wrażenie ta cała sytuacja. Otóż skarżący tutaj pisze, że przeznaczone są studia dla osób aspirujących do wysokich stanowisk menedżerskich, kierowniczych, w międzynarodowych korporacjach itd. Załóżmy, że pochodzę z innego kraju, zakładam firmę, jestem menedżerem deskorolek. My tutaj mamy do czynienia z osobą, która jest wójtem gminy, drodzy państwo, która zarządza budżetem w skali naprawdę kilkudziesięciu milionów. Jeżeli tego nie możemy porównać do menedżera albo osoby tego stopnia, to naprawdę ciężko mi jest uwierzyć w to, co słyszę wszystko. Nie robię tego z pobudek żadnych innych, jak tylko takich, że jak mówię, jestem sobą i to naprawdę mnie zadziwiło. Uważam, że rozwój jest niezbędny
- perorował.
- Wracając do wypowiedzi tutaj kolegi Michała [Szumskiego - red.], który się odniósł do wielu historycznie, dochodzę do wniosku, że należałoby się zapisać na studia prezydenckie, a później zostać prezydentem - zakończył.
Napisz komentarz
Komentarze