Dzisiejszą recenzję chciałabym poświęcić pewnej książce, o której jeszcze niedawno było głośno i wokół której powstał szum, dotyczący tego, kto może ją czytać. Chodzi o książkę „Rodzina Monet” Weroniki Anny Marczak.
Kupując książki do naszej Biblioteki, kierujemy się przede wszystkim sugestiami czytelników, przeglądając czasopisma fachowe i strony internetowe poświęcone książkom, przeglądając nowości.
Zanim książka trafi na półkę wypożyczalni, zarówno dziecięcej jak i dla dorosłych, jest opracowywana, tzn. wpisujemy w system podstawowe dane autora, czyli nazwisko i imię, miejsce i rok wydania oraz wydawcę. O ile opracowanie książki dla dorosłych jest prostsze, to książce dla dzieci i młodzieży trzeba poświęcić więcej czasu. Dodatkową informacją jest grupa oraz wiek odbiorców. Trzeba więc ustalić, czy jest to książka dla dzieci, czy już młodzieży. Jeśli dla dzieci, to w jakim przedziale wiekowym. O ile nie ma problemu z książkami dla dzieci, którym czytają rodzice lub dzieci są dopiero na początku nauki czytania, to problem zaczyna się w momencie, gdy dziecko już samo czyta.
Tak właśnie było z książką, o której już wspomniałam. W tym momencie chciałabym tę „recenzję” skierować do rodziców, którzy cieszą się, że ich dzieci czytają, ale nie zawsze wiedzą, co czytają.
„Rodzina Monet” odniosła wielki sukces - jest na szczycie zestawień najpopularniejszych książek, a na targach młode czytelniczki stoją w wielogodzinnych kolejkach po podpis autorki. Nieznana wcześniej młoda debiutantka zdobyła tytuł Pisarki Roku 2022 w plebiscycie „Bestsellery Empiku". „Rodzina Monet" to seria z gatunku young adult, czyli tzw. młodych dorosłych. Jak wielu twórców takich książek Marczak debiutowała na Wattpadzie, czyli internetowej platformie, która umożliwia każdemu publikację własnych opowiadań, wierszy czy innej twórczości.
O sukcesie powieści przesądziła m.in. szeroko zakrojona akcja marketingowa w mediach społecznościowych. Powstała nawet grupa, tzw. moneciary, skupiająca tych, którzy czytają „Rodzinę Monet”; okładka książki ma ukryty napis, widoczny tylko pod lampą UV.
Chociaż autorka jest Polką, nie pisze o rodzinie Kowalskich czy Nowaków. Akcja toczy się w Stanach Zjednoczonych, nie w Polsce. Książka opowiada o nastoletniej Hailie Monet, która po nagłej śmierci matki i babci przenosi się z Anglii do USA, gdzie pieczę nad nią sprawuje najstarszy z jej pięciu przyrodnich braci - Vincent. Tom pierwszy - na okładce odwrócona tyłem dziewczyna w różowo-fioletowej sukience, z włosami splecionymi w grzeczny warkocz, co sugeruje nastolatkę. Niestety, środek raczej nie jest przeznaczony dla dziewcząt w wieku 12-15 lat. Co z tego, że bracia są przystojni i muskularni, jeśli przeklinają, stosują przemoc fizyczną i psychiczną, jest próba gwałtu, morderstwo, brawura podczas jazdy samochodem, przedmiotowe traktowanie ludzi, toksyczne relacje. Jest napisana kiepską polszczyzną, bez korekty redakcyjnej, z błędami stylistycznymi. Książka nie przystaje więc do rozwoju emocjonalnego nastoletniego czytelnika. Świadczy o tym akcja, której podjęła się biblioteka w Wilanowie, która wywiesiła kartkę na drzwiach „Dziewczynki, które chcą wypożyczyć „Rodzinę Monet” mają wrócić z rodzicami”. Także niektóre empik-i odradzały kupno książki zbyt młodym dziewczynkom.
Na jej temat wypowiadali się również psychologowie. Co z tego, skoro jest moda na tę serię i nieprzeczytanie jej jest powodem do wykluczenia z grupy rówieśniczej. Wiemy to jako bibliotekarki. Pierwszy boom na powieść minął, ale pewnie znów zrobi się zamieszanie, bo wkrótce wyjdzie kolejny tom cyklu.
Jeśli Twoje dziecko w wieku 11-15 lat będzie chciało ją przeczytać, przyprowadź je do nas, a my spróbujemy wytłumaczyć, dlaczego nie jest to wartościowa literatura. Może w zamian wypożyczy coś innego?
Napisz komentarz
Komentarze