Zarówno wczoraj, jak i dzisiaj, podobnie, jak wielu innych aktywistów oraz zwykłych obywateli, spacerowaliśmy po lasach Polski.
Po raz drugi spotkaliśmy się z myśliwymi z koła łowieckiego Sokół z Oleśnicy. Wczoraj (zdaniem Koła Łowieckiego Sokół), przeszkodą w polowaniu była pogoda, jednak dziś myśliwi okazali się być bardziej zdeterminowani... w końcu nie było z nami TVN24.
Tym razem myśliwi podjęli 3 próby zasadzenia się na dzikie zwierzęta w lesie nieopodal wsi Kątna. Wszystkie trzy próby niezbyt udane dla nich samych.
Podczas pierwszego "pędzenia" próbowano pozbyć się nas za pomocą policji. Pani skarbnik z Koła Łowieckiego Sokół, zadzwoniła do przyjaciela, i poprosiła go o interwencję policji. Policjanci jednak nie byli skorzy do postawienia się po jakiejkolwiek ze stron i nie dali się wciągnąć w gierkę myśliwych. Interwencja skończyła się jedynie na spisaniu wszystkich uczestników spaceru i polujących.
Zaraz po zakończeniu spotkania z policją, myśliwi ruszyli błotnistymi drogami na drugi koniec lasu gubiąc nas. Udało nam się jednak dość szybko wytropić "łowczych" i drugie "pędzenie" zakończyło się bez ofiar.
Za trzecim razem myśliwi obrali podobną strategię. Próba zgubienia nas zakończyła się fiaskiem. Tym razem szybko odnaleźliśmy łowczych. Niestety tym razem myśliwi trafili na grupę dzików w różnym wieku, raniąc jedną z loch, która uciekła w stronę pól.
Pozostawienie rannej lochy pokazuje, jak wygląda przestrzeganie zasad bioasekuracji, dotyczącej wirusa ASF w praktyce. To jest "humanitarne pozyskiwanie zwierzyny" przez myśliwych. Locha będzie umierać w męczarniach kilka godzin, a nawet dni.
Polowanie zakończyło się popołudniu. Myśliwi rozjechali się do domów.
Poza rannym dzikiem nie było więcej ofiar.
Napisz komentarz
Komentarze