"Super Express”: - Kiedy pojawiła się informacja, że zamierza pan startować w wyborach w mediach zawrzało. Syn Beaty Kempy dzięki matce brnie w politykę.
Cezary Kempa - Nie uniknę zestawiania z mamą. To naturalne. Mama jest wytrawnym politykiem od kilkunastu już lat. Mogę się tylko cieszyć, że mam okazję korzystać z jej doświadczenia. Widziałem pracę polityka na każdym niemal szczeblu. I wiem, że to naprawdę ciężka praca…
Bez przesady…
Obserwowałem moją mamę i widziałem, jakiego zaangażowania i poświęceń wymaga ta praca. Wiem też, że mam w sobie na tyle sił i pokory aby się jej podjąć. Dostałem ogromną szansę od Zjednoczonej Prawicy i naprawdę jestem za nią wdzięczny. Jasne, że spoczywa na mnie podwójna odpowiedzialność, bo przecież jestem synem Beaty Kempy. Dorównać mojej mamie będzie naprawdę ciężko (śmiech).
Mama doradzała czy odradzała pójście w ten zawód? Polityka potrafi być brutalna.
Jestem świadomy tego co może mnie czekać. Wychowałem się w domu, gdzie polityka była na porządku dziennym, nie musiała mnie przestrzegać. Moja mama ma swój temperament, o czym jak przypuszczam, wie każdy, kto miał okazję ją poznać, ale jest też bardzo empatyczna i wrażliwa. Jeśli jest czemuś oddana, pracy czy rodzinie, to całym sercem. Biorę z niej przykład.
Jestem nieodrodnym synem swojego ojca, który ma zupełnie odmienny temperament od mamy. W każdej sytuacji zachowuje stoicki spokój i przez to stanowi emocjonalną przeciwwagę dla Mamy. Pewnie dlatego są ze sobą tacy szczęśliwi.
Jest pan aktywnym myśliwym.
To prawda. Należę do trzeciego pokolenia myśliwych w rodzinie. Moim niedoścignionym wzorem był dziadek Walenty, ojciec Mamy. To on zaszczepił we mnie zamiłowanie do myślistwa. Pamiętam nasze wyprawy do lasu i długie rozmowy o przyrodzie i życiu.
Jakbym słyszała Bronisława Komorowskiego. Wielu twierdzi, że bycie myśliwym to wstyd.
Pozytywny?
W obecnych czasach myśliwy przestał być kojarzony z osobą, która idzie do lasu i bezmyślnie wybija zwierzęta. Oczywiście zawsze znajdzie się jakaś grupa, która będzie twierdziła inaczej. Jednak to bardziej złożony temat. Staramy się zmieniać struktury populacji zwierząt. Redukujemy niektóre populacje, ale także zwiększamy liczbę przedstawicieli innych gatunków.
Przeczytałam, że pasjonuje się pan też historią. Co to znaczy?
W gimnazjum i liceum należałem do organizacji „Mała Garstka”, którą prowadziła nasza pani historyk. Opowiadała z taką pasją i tak ciekawie, że się wciągnąłem. Szczególnie bliski stał mi się temat Żołnierzy Wyklętych. Jeździliśmy nawet po Polsce z przedstawieniami, ukazującymi wybrane wątki dziejów. Lekcje historii zostały bardzo mocno zredukowane po reformie PO-PSL. Jednak nie przeszkadzało mi to, aby samemu się dokształcać. W mojej kampanii wyborczej jest mowa o „trzech filarach”. Jednym z nich jest właśnie edukacja historyczna.
Wspomniał pan o Żołnierzach Wyklętych, jako bohaterach. Są osoby, które uważają inaczej. Z czego pańskim zdaniem to wynika?
To pokłosie polityki, która miała na celu wymazanie bohaterów z kart historii. Jednak dzięki świadectwom jeszcze żyjących żołnierzy i ich rodzin nie dało się zamieść prawdy pod dywan. Oczywiście znajdzie się grupa osób, które będą mówiły, że Żołnierze Wyklęci to zbrodniarze. Osób, które dały się poddać pewnemu nurtowi. Naszym obowiązkiem jako Polaków jest jednak nieustanne przypominanie, że Ci bohaterowie podziemia walczyli o Polskę. I że nie zaniechali tej walki mimo tego, że właściwie sprawa była przegrana.
W ostatnim czasie emocje wzbudzają marsze LGBT. Dochodzi do eskalacji agresji między przeciwnikami marszów i ich uczestnikami. Część prawicy zarzuca im „epatowanie w przestrzeni publicznej homoseksualizmem”. Jak pan to ocenia?
Zostałem wychowany w duchu szacunku. Każdy ma prawo mieć swoje poglądy. Nawet, jeśli są inne od naszych. Moja mama jako minister do spraw pomocy humanitarnej prowadziła „formułę open”, czyli pomoc dla wszystkich, bez rozróżnienia na wyznanie czy przynależność. I podobnie jak ona, nie akceptuję agresji. Z domu wyniosłem, że merytoryczna rozmowa jest w stanie więcej zmienić niż ostry spór. Mój dziadek miał poglądy lewicowe, a babcia prawicowe, a się dogadywali. Z moją mamą też nie we wszystkim się zgadzamy, ale zawsze szanujemy swoje poglądy. Tak zostałem wychowany i tego się trzymam.
Kwestie światopoglądowe są dla pana najważniejsze?
Te kwestie nas kształtują i bez wątpienia są niezmiernie istotne. Ale gdy pytam ludzi na swoich spotkaniach, co jest dla nich najważniejsze, to w pierwszej kolejności słyszę o potrzebach dnia codziennego. Ważne jest, aby była praca, dzieci miały ubranie i jedzenie, aby istniały perspektywy dla młodych ludzi na lepszą przyszłość, aby seniorzy mogli starzeć się z godnością.
Czym zamierza się pan zająć po wygranej w wyborach?
PiS stawia na ochronę środowiska, a ten temat, jak już powiedziałem, jest dla mnie szczególnie ważny. Wspomniałem o tradycji rodzinnej, byciem myśliwym, a dodatkowo jestem również inżynierem leśnictwa. Bliskie są mi także problemy ludzi młodych. Dużo rozmawiam z osobami w moim wieku, naprawdę wiem z czym się borykają. Trzecim filarem mojej kampanii jest rozwijanie świadomości historycznej. Dobrze pojęty patriotyzm
Poznał pan już osobiście prezesa Kaczyńskiego ?
Tak. Miałem ten zaszczyt i nie ukrywam, że byłem bardzo przejęty. Uścisnęliśmy sobie dłoń. Powiedziałem, że bardzo się cieszę i jestem dumny, że mam okazję poznać pana prezesa. Mam nadzieję, że kiedyś będzie sposobność aby dłużej porozmawiać".
Napisz komentarz
Komentarze