Ten wyrok zapadł dopiero po 8 latach od tego dramatycznego zdarzenia...
Był kwiecień 2011 roku, kiedy 16-letni wówczas Robert* wiózł na należącym do jego ojca motorowerze dwie rówieśniczki: Alinę i Monikę. Nastolatek nie miał uprawnień do kierowania motorem, a ten nie był przystosowany do przewożenia takiej liczby osób. Dziewczyny jechały bez kasków.
Robert jechał od jednej z podoleśnickich wiosek do drugiej. Jechał za szybko. Na łuku drogi stracił panowanie nad jednośladem, zjechał na lewe pobocze i wywrócił się. Pasażerki spadły z pojazdu, a kierujący został przygnieciony przez motorower. Alina została zabrana do szpitala we Wrocławiu. Okazało się, że doznała złamania 6 kręgu piersiowego – została sparaliżowana od pasa w dół... Pozostała dwójka doznała niegroźnych obrażeń.
W tym samym roku Sąd Rejonowy w Oleśnicy uznał, że Robert dopuścił się czynu karalnego i zastosował wobec niego środek wychowawczy w postaci nadzoru kuratora.
Alina leczyła się przez kilka lat w różnych szpitalach i korzystała z zajęć fizjoterapii.
W roku 2012 r. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny przyznał nastolatce 400.000 zł tytułem zadośćuczynienia oraz 600 zł tytułem renty, ale pomniejszył kwotę odszkodowania o 40 proc., uznając, że w pewien sposób przyczyniła się ona do doznanego urazu. I ostatecznie wypłacił jej 240.000 zł. Alina dostała rentę socjalną z ZUS - w 2017 r. było to 840 zł brutto...
Przed wypadkiem dziewczyna była aktywną, pełną życia, uczennicą gimnazjum. Od czasu wypadku porusza się na wózku inwalidzkim, wymaga stałej pomocy i opieki. Ma liczne blizny. Nie jest w stanie samodzielnie korzystać z toalety, myć się, ubierać, przygotować posiłki. Mieszka z rodzicami. Systematycznie ćwiczy – głównie ręce w celu ich wzmocnienia, czyta książki.
Cały czas zmaga się z depresją, nieustannie towarzyszy jej uczucie lęku i strachu, obawia się zostać sama w domu oraz sama z niego wyjść. Odczuwa zawroty głowy, bóle bioder i pleców, zwłaszcza podczas snu. Przyjmuje różne leki i znajduje się pod stałą opieką kilku lekarzy specjalistów. Ukończyła kurs komputerowy. Chciałaby pracować w zawodzie fryzjera, ale szybko męczą się jej ręce. Uszkodzenie kręgów piersiowych z uszkodzeniem rdzenia jest trwałe i nieodwracalne...
W roku 2018 Alina zwróciła się do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego (UFG) o wypłatę jeszcze 360.000 zł tytułem dopłaty do zadośćuczynienia, a także 2.235 zł miesięcznie tytułem renty. Fundusz odmówił. Sprawa trafiła do sądu.
Co na to Sąd Okręgowy we Wrocławiu?
Uznał roszczenia młodej kobiety za częściowo zasadne. Ocenił, że zakres i rozmiar doznanej przez nią krzywdy są na tyle wysokie, iż za odpowiednie należałoby uznać – jako sumę wyjściową – zadośćuczynienie w kwocie 800.000 zł jako adekwatne do wszelkich okoliczności i następstw wypadku. Alina przyjęła jako punkt wyjścia zadośćuczynienie na poziomie 1 mln zł. Sąd uznał go jednak za wygórowany.
I zwrócił uwagę, że dziewczyna miała w chwili wypadku lat 16, a zatem była już osobą na tyle dojrzałą, aby móc ocenić zagrożenie wynikające z poruszania się trzech osób na motorowerze kierowanym przez równolatka, nie posiadającego uprawnień.
Obie strony zgodziły się ostatecznie, że stopień przyczynienia się Aliny do wypadku to 40 proc. To oznacza, że kobiecie należy się 480.000 zł (60 proc. z 800.000 zł). Fundusz wypłacił jej 240.000 zł, stąd sąd zasądził na jej rzecz kolejne 240.000 zł.
A renta? Kobieta domagała się 2.235 zł. Sąd zasądził od UFG rentę w kwocie 1.074 zł.
Fundusz zapłacić ma 9.647 zł zwrotu kosztów procesu i 7.168 zł kosztów sądowych.
Wyrok jest nieprawomocny.
*imiona uczestników zdarzenia zostały zmienione
Napisz komentarz
Komentarze