Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 23 kwietnia 2025 02:13
Reklama dotacje unijne dla firm
Reklama
Reklama

Bieg 7 Szczytów oczami Dawida Gajlusza

"Już po wszystkim! Chciałoby się powiedzieć, że "Nie taki diabeł straszny, jak go malują", ale nie oszukujmy się- Bieg 7 Szczytów należy do tych, który do ostatnich metrów przed metą, zrobi wszystko żeby ściągnąć zawodnika z trasy. Nie mówię tutaj o zmęczeniu, które towarzyszy podczas pokonywania tego dystansu czy też bólu, który jest nieunikniony. Tam się dzieją rzeczy, które ciężko opisać słowami... Zacznę od początku" - napisał Dawid Gajlusz, biegacz z Olesnicy, autor bloga biegiempomarzenia.blogspot.com. Oto jego opowieść o biegu 7 Szczytów"
Bieg 7 Szczytów oczami Dawida Gajlusza

"Pierwsza połowa trasy poszła jak po maśle. Wszystko zgodnie z tym co sobie założyłem w głowie przed startem. Analizując wszystko na spokojnie- stwierdzam, że niezwykle ważne znaczenie miały rozmowy z zawodnikami, którzy już wcześniej pokonali podobnego potwora!

Wszystkie rady dotyczące startu na tak długim dystansie- praktykowałem na szlaku. Od samego początku biegu trzymałem swoje, wygodne tempo. Pierwszym zmęczeniem okazało się podejście i zejście ze Śnieżnika. Trudne technicznie, długie i bardzo kamieniste! To był test dla mojej głowy- założeniem było pokonać ten odcinek bardzo spokojnie, schodząc nawet ze Śnieżka, a nie zbiegając. Wiedziałem, że niebawem za kolejnym punktem będzie spory odcinek płaskiego terenu, który prowadzić będzie polnymi ścieżkami i asfaltem. Był to moment, w którym mogłem nadrobić stracony czas na Śnieżniku- tak też zrobiłem. Trochę mocniejsze tempo, ale nie do przesady.

Widziałem również, że na następnym punkcie będę miał czas na regenerację- przepak! Wziąłem też ciepły prysznic, przebrałem się, zjadłem, uzupełniłem płyny i pobiegłem dalej- odświeżony i zmotywowany ruszyłem w kierunku kolejnego punktu.

Od samego początku- nigdy nie myślałem o mecie! Najważniejszym było dotrzeć do kolejnego punktu. Wszystko szło bardzo dobrze, zbyt dobrze- powiedziałbym nawet. Wiedziałem, że w najmniej oczekiwanym momencie- nadejdzie kryzys, byłem gotów podjąć rękawice! Zaczęło się tradycyjnie od negatywnych myśli, w okolicach setnego kilometra. Po czeskiej stronie trasa prowadziła asfaltowymi drogami, niby fajnie, ale... A to się gorąco zaczęło robić, a to długo trwało, no ciągnęło się niesamowicie! Dobra kryzys był, kryzysu nie ma- jeden zero dla mnie! Dotargałem  do następnego paśnika, gdzie odpocząłem, uzupełniłem płyny i ruszyłem w stronę Dusznik Zdrój- no to była już prawdziwa dawka adrenaliny! Tutaj wiedziałem, że niebawem zawitam do Kudowy Zdrój, a wtedy... No właśnie- kolejne negatywne, niepotrzebne myśli typu: co będzie dalej, a jak to w tej drugiej dobie, a czy dam radę- bla, bla, bla, bla... Był kryzys, nie ma kryzysu- dwa zero dla mnie!

WOW petarda! Daję radę! Myśl pozytywnie Gajlusz!

Na kilka kilometrów przed Dusznikami, na zbiegach zaczął doskwierać mnie ból kolana! Trudno- pomyślałem, zwolnię tempo najwyżej, świat się nie kończy, dobrze, że boli tylko na zbiegach- szukaj superlatywów Gajlusz! Tak też zrobiłem- zbiegi o małym nachyleniu pokonywałem biegiem, a te o dużym spacerem. Trzy zero dla mnie! Buahaha- jest dobrze!

Kiedy wyruszyłem w stronę Kudowy Zdrój- słońce już mocno przypalało mnie po twarzy! Nie mazgaj się Gajlusz! Krystian Ogły miał dopiero piekło na Badwater! Szukaj superlatywów! I wtedy tradycyjnie przypałętało się kolejne cholerstwo- odciski na stopach dały o sobie znać!

Ból jeszcze do zniesienia, ale wiedziałem, że prawdziwa walka dopiero się zacznie! Przede mną druga doba i druga setka do pokonania. Pamiętam moment kiedy dobiegałem do 130 kilometra- dopadł mnie wtedy kolejny kryzys. Usiadłem na kamieniu przy polnej ścieżce, poczułem jak po policzkach ciekną mi łzy. Tylko nie teraz- pomyślałem. Zmęczenie dawało się coraz bardziej we znaki. Wiedziałem, że niedługo będzie punkt odżywczy w Kudowie Zdrój, który muszę jak najprędzej opuścić! 

Każdy kto decyduje się na start w Biegu 7 Szczytów- ma jeszcze "furtkę", może zejść strasy w Kudowie Zdrój na 130 kilometrze biegu i zalicza wtedy dystans SuperTrail! Mając w nogach przeszło sto kilometrów, wspólnie z poznanym wcześniej Hubertem uzgodniliśmy, że wpadamy na punkt w Kudowie, zmieniamy koszulki, skarpety i buty! Jemy co trzeba, uzupełniamy płyny i "SPIERDALAMY!" Tak dokładnie- nie można tego inaczej określić- głowa już zmęczona, wystarczy jeden mały impuls i "B7S", który całą drogę robił wszystko żeby wyeliminować zawodnika z trasy- wygra! 

Ruszyliśmy oboje z Hubertem w stronę Pasterki- wiedziałem, że czekać będzie tam na mnie support. To było uczucie, dzięki któremu miałem siłę na pokonanie kolejnego odcinka biegu- kryzys nie odpuszczał, sam nie wiem co to do końca było? Głoś mi się łamał, a do oczu napływały łzy, długo nie mogłem się ogarnąć- chociaż byłem świadomy, negatywnych myśli przybywało! Zaczął padać deszcz- zajebiście po prostu!

Bolało kolano, bolały stopy, byłem głodny, zmęczony! Potrzebowałem odpocząć! Zaczęło mną rzucać na boki- coś jest nie tak! Pamiętam jak usiadłem na pniu, kilka kilometrów za Kudową...  Ogarnij się chłopak- powtarzałem do siebie. Będzie bolało do samego końca! Wiedziałeś o tym! Ruszyłem do Pasterki! Wtedy już wszystko wyglądało zupełnie inaczej...

Musiałem znaleźć sposób na dotarcie do Pasterki- wyciągnąłem z kamizelki telefon i zadzwoniłem do żony. Nie chciałem jej martwic, ale wiedziałam, że muszę się zebrać, a głos bliskiej osoby mógł w tym momencie zdziałać cuda! Pomogło! Zacząłem ponownie szukać superlatywów tej beznadziejnej dla mnie sytuacji. Dawaj Gajlusz! Tyle w życiu przeszedłeś, że co tam teraz dla ciebie ta setka- powtarzałem na okrągło. Znasz trasę, doskonale znasz tą trasę, na punkcie będzie support! Dajesz!

Jeszcze tylko jedno podejście i później z górki do samej Pasterki! Kiedy wiedziałem, że jest już blisko- zobaczyłem w oddali kumpla z ogromną flagą naszego Teamu! W przeciągu setnej sekundy zapomniałem o bólu i zmęczeniu. Jego widok zadziałał na mnie jak zastrzyk adrenaliny! Do oczu znowu napływały łzy- tym razem łzy szczęścia. Będąc kilkaset metrów od zbliżającego się punktu kontrolnego, zauważyłem znajomych i ludzi z mojego supportu! Wszystko nagle minęło- nie czułem już bólu, ani żadnej niepewności, która dopadała mnie wcześniej. To było... Brakuje mi słów żeby opisać co czułem w tym momencie- byłem szczęśliwy!

Nie spodziewałem się, że moi przyjaciele podejdą do tematu supportu w tak profesjonalny sposób! Klasa światowa- uwierzcie mi. Nie zapomnieli o niczym! Przypominali o piciu i jedzeniu, serwowali to, na co miałem największą w danym momencie ochotę, przypominali o zmianie skarpet na świeże, przypominali o smarowaniu nóg, zmianie koszulki na świeżą, motywowali i przede wszystkim- przekazywali pozytywną energię, którą mogłem wykorzystać na pokonanie kolejnych kilometrów do następnego punktu.

Po opuszczeniu Pasterki, czułem, że jestem zmotywowany i naładowany podobnie jak w momencie startu. Szczeliniec nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Pokonywałem go w tym roku wielokrotnie, podczas Sztafety Górskiej czy SGS-a. Razem z wcześniej wspomnianym Hubertem, pokonywaliśmy skalne labirynty bardzo sprawnie i żwawo. Wiedziałem że zaraz po zbiegnięciu z góry, czekać nas będzie odcinek przeszło dwudziestu kilometrów, ale za żadne skarby nie przypuszczałem, że będzie w stanie nas tak sponiewierać! Pamiętam słowa Huberta- ty też czujesz się jakoś inaczej? Niby wszystko normalnie, niby nic się dzieje, ale to był znak, że niebawem się zacznie...

Poczułem się najpierw lekko, jakbym był na haju. Od czasu do czasu zarzuciło mną na boki, ale jakby wszystko nadal było pod kontrolą. Humor dopisywał, ale zmęczenie znowu zaczęło dawać o sobie znać. Pocieszeniem był dla mnie fakt, że odcinek do Ścinawki nie jest zbyt wymagający- jedynie długi. Zrobiło się ciemno, w lesie nastała cisza. W krzakach od czasu do czasu słychać było uciekające zwierzę.

Świadomość, że do samego końca wyścigu, na punktach będzie mnie wspierać support- dawało mi poczucie bezpieczeństwa, ale zmęczenie było coraz większe. W pewnym momencie ból stóp był tak silny, że nie mogłem kontynuować biegu po kamienistych szlakach! Czułem jak moje stopy płoną, a na domiar tego pojawiają się kolejne pęcherze! Zauważyłem, że między mną, a Hubertem od dawna nie było żadnej konwersacji, to efekt zmęczenia- pomyślałem i wiedziałem, że musimy jak najprędzej dotrzeć do kolejnego punktu.

Próbowałem zagadać do mojego kolegi od czasu do czasu, ale chyba nie rozumiał mojego bełkotu, albo był już na tyle zmęczony, że nie miał siły odpowiadać. Apogeum tego wszystkiego był moment, w którym wystraszyłem się stojącego faceta, opartego o skałę. Stał oparty z telefonem w ręku, nie miał latarki czołowej. Na ciele poczułem gęsią skórkę i po chwili spokój... Zorientowałem się, że nikogo tam nie ma! Chyba mam zwidy! Fuck- kiedy w końcu będzie ten cholerny punkt!

Było zimno i ciemno, nie miałem już siły biec. Odcinek między Szczelińcem, a Ścinawką wydawał się najdłuższym. Na trasie mijali nas zawodnicy z dystansu 110 kilometrów. Wyglądali tak świeżo w porównaniu do nas! Czułem jak głowa samoczynnie opada mi na klatkę piersiową- zasypiałem podczas biegu. Czułem, że musimy odpocząć, usiąść chociaż na dwie minuty! Tak też zrobiliśmy. Usiedliśmy na pniu obok szlaku i patrzyliśmy z podziwem na zawodników z KBL-a. Hubert zaczął się pytać bardziej świeżych zawodników- ile jeszcze kilometrów do najbliższego punktu? Rozbieżności w odpowiedziach były ogromne- ktoś rzucił, że mamy jeszcze dziewięć kilometrów, a ktoś inny, że jedynie półtorej! Zajebiście- to ile w końcu? Wypośrodkujmy Hubert ten dystans- będzie nam łatwiej. Idziemy!

Ruszyliśmy w stronę... Hmmm... No właśnie w stronę ciemności. Końca nie było widać! Słyszę chyba agregat- entuzjastycznie wypowiedział się mój kompan! Nie wiedzieliśmy czy wydaje nam się czy faktycznie gdzieś niedaleko będzie Ścinawka? Hubert, musimy wejść na asfalt- pamiętam z KBL-a.

Widziałem, że muszę odpocząć. Zamknąć oczy chociaż na pół godziny! Był to 177 kilometr biegu- choćby na czworaka Hubert! Ukończymy to dziadostwo! Damy radę! Na kilkaset metrów od punktu, przywitał nas support. Znowu energii jakby przybyło, ale już nie tyle co w Pasterce. Boże jak dobrze było ich wtedy zobaczyć! Pamiętam jak zauważył nas wolontariusz... Kładziecie się spać- powiedział! Tak kładziemy się, tylko proszę nas obudzić za pół godziny- odpowiedział Hubert. Godzina, albo nie biegniecie dalej! Stanowczo dał nam do zrozumienia, że nie wyglądamy zbyt rewelacyjnie. Grzecznie posłuchaliśmy. Ciężko było zasnąć. Ból był tak silny, że nie pozwalał na żaden relaks. Stopy i mięsie pulsowały, ogarnęło mnie ciepło- było mi gorąco jakbym dostał ze czterdzieści stopni gorączki! Pamiętałem jak mówiono mi, że w takim momencie wystarczy, że zamknę oczy! Odpoczywaj Gajlusz! Do mety już 63 kilometry- dasz radę!

Support zadbał o wszystko! Po około godzinnej drzemce czułem, że jestem w stanie pokonać dalszą część trasy! Wiedziałem, że niebawem wzejdzie słońce i bieg będzie wyglądał zupełnie inaczej... Zapowiadali wysokie temperatury, dlatego chciałem pokonać w nocy jak najdłuższą część trasy. Ruszyliśmy- w stronę Przełęczy Wilczej! Znowu ponad dwadzieścia kilometrów przed nami!

K.... - byle do Barda!"

cdn...



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: KubaTreść komentarza: Szkoda, ze nie ma w Polsce kary smierci. Bo tylko taka nalezy sie sadystce Gizeli J. w kitlu lekarskiem, z usmiechem wbijajacej strzykawke z trucizna w serce zywego Felka! Morderstwo z zimna krwia!Data dodania komentarza: 23.04.2025, 00:35Źródło komentarza: GRZEGORZ BRAUN WSPARŁ GIZELĘ JAGIELSKĄAutor komentarza: Opinie o Gizeli J. na portalu "Znany lekarz"Treść komentarza: Kim jest doktor, która uśmierciła Felka tuż przed porodem? Szokujące opinie! "Po rozpoznaniu choroby u mojej (obecnej już) córeczki, prawie zdecydowałam się na aborcję co delikatnie, ale jednak sugerowała Pani Gizela. Dzisiaj nie wyobrażam sobie gdybym miała żyć z tą traumą" - to jedna z wielu negatywnych opinii o dr Gizeli Jagielskiej, ginekolog ze szpitala w Oleśnicy, która przeprowadziła aborcję na 9- miesięcznym Felku. Pacjentki wielokrotnie zarzucają jej brak empatii, stawianie błędnych diagnoz (które potem obalali inni lekarze) i sugerowanie konieczności dokonania aborcji. W ostatnich dniach media ujawniły przypadek kobiety o imieniu Anita, u której w 36. tygodniu ciąży w szpitalu w Oleśnicy przeprowadzono zabieg aborcji ze względu na zagrożenie dla jej zdrowia fizycznego i psychicznego, uśmiercając prawie 9- miesięczny płód - przeprowadzono "indukcję asystolii" (wbicie igły do serca z podaniem chlorku potasu). "Zabiegu" dokonała dr Gizela Jagielska, rekomendowana przez aborcyjne aktywistki jako doświadczona w przeprowadzaniu aborcji. Śledztwo ws. przeprowadzenia w szpitalu w Oleśnicy aborcji z naruszeniem prawa prowadzi Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy.Data dodania komentarza: 23.04.2025, 00:31Źródło komentarza: GRZEGORZ BRAUN WSPARŁ GIZELĘ JAGIELSKĄAutor komentarza: Maturzyści II LOTreść komentarza: Piękne, chociaż tak smutne słowa. My, grupa maturzystów z II Liceum Ogólnokształcącego im. Ks. Jana Twardowskiego w Oleśnicy zrobimy wszystko, by nagłośnić sprawę zabicia Felka przez dr Gizelę J. i pociągnąć ją do odpowiedzialności karnejData dodania komentarza: 23.04.2025, 00:24Źródło komentarza: GRZEGORZ BRAUN WSPARŁ GIZELĘ JAGIELSKĄAutor komentarza: BelferTreść komentarza: "Łowca obrońców życia", umyj zabki i czas do lozka. (minela polnoc). Jutro klasowka z matmy.Data dodania komentarza: 23.04.2025, 00:20Źródło komentarza: GRZEGORZ BRAUN WSPARŁ GIZELĘ JAGIELSKĄAutor komentarza: Koleedzy z VII klasyTreść komentarza: "Łowca obrońców życia" to nasz (niestety) kolega z klasy. On zwsze szuka okazji by cos glupiego napisac.Data dodania komentarza: 23.04.2025, 00:19Źródło komentarza: GRZEGORZ BRAUN WSPARŁ GIZELĘ JAGIELSKĄAutor komentarza: Apel uczciwych medyków z OleśnicyTreść komentarza: To wydarzyło się naprawdę. 9-miesięcznemu chłopcu wstrzyknięto truciznę prosto do serca. Zamiast się bezpiecznie urodzić — został zabity. W polskim szpitalu. Miał na imię Felek i powinien teraz żyć. Jego serce biło. Coraz mocniej. Miał 37 tygodni — do narodzin brakowało zaledwie kilku dni. Miał rzęsy. Poruszał się. Kopał. Poznałby głos swojej mamy. Ale zamiast się urodzić… Wbili mu igłę prosto w klatkę piersiową. Zatrzymali jego serce. Nie w ukryciu, bez poczucia wstydu. Tylko w biały dzień. W szpitalu, w Polsce, w NASZEJ Oleśnicy. A potem dyrekcja szpitala... uśmiechnęła się. I powiedziała mediom: „Znowu kolejna wielka sprawa wypłynęła a propos niewykonania aborcji, która oczywiście skończyła się tym, że my z zespołem oczywiście ją wykonaliśmy”. — Gizela Jagielska, zastępca dyrektora szpitala w Oleśnicy, Żadnych przeprosin. Żadnych wyrazów skruchy. Żadnej sprawiedliwości. Reaguj teraz, aby nigdy więcej nie doszło w Polsce do takiej tragedii. Jeśli jesteś matką — wyobraź sobie, że to Twój syn. Jeśli jesteś ojcem — wyobraź sobie, że powiedziano ci, że nigdy go nie zobaczysz. Jeśli jesteś dziadkiem lub babcią — wyobraź sobie, że nigdy nie przytulisz swojego wnuka. Tylko cisza. Jakby nigdy nie istniał. To właśnie spotkało małego Felka. Jest jednym z wielu dzieci zabitych w NASZEJ Oleśnicy. To nie jest „aborcja”. To system, który z kliniczną precyzją zabija nienarodzone dzieci — i nazywa to „opieką zdrowotną”. Dlatego prosimy Cię — nie jako organizacja, nie jako obcy ludzie. Ale jako Polacy, którzy jeszcze wierzą, że życie ma wartość. Domagamy się od prokuratury: - postawienia zarzutów karnych wszystkim osobom, które przyczyniły się do śmierci dziecka, - wystąpienia do sądu o zakaz wykonywania zawodu dla lekarzy uczestniczących w tym procederze, - złożenia wniosku o odwołanie dyrekcji szpitala, która dopuściła do tego bestialstwa. Tutaj nie wystarczą łzy. Potrzebny jest Twój głos. Domagaj się sprawiedliwości dla małego Felka. Nie musisz zgadzać się z nami we wszystkim. Nie musisz być religijny. Nie musisz mieć takich samych poglądów. Ale jeśli wierzysz, że zabicie 9-miesięcznego dziecka jest złem — prosimy -nie milcz. To wszystko, co nam zostało. Dla Felka. Dla każdego dziecka, które nigdy nie otrzymało imienia. Dla Polski - naszej ukochanej ojczyzny. Twoja reakcja może wywrzeć presję na prokuraturę, by rozliczyła winnych — a prawo wreszcie chroniło życie nienarodzonych dzieci w Polsce.Data dodania komentarza: 23.04.2025, 00:14Źródło komentarza: GRZEGORZ BRAUN WSPARŁ GIZELĘ JAGIELSKĄ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Redakcja Oleśnica24.com

Olpress s.c. 56-400 Oleśnica, ul. Młynarska 4B - zobacz szczegóły

Redaktor naczelny: Krzysztof Dziedzic