Jest styczeń 1970 roku. Mija właśnie 25. rocznica zdobycia Oleśnicy przez Armię Radziecką. Albo, jak napisała wówczas Gazeta Robotnicza, mamy wtedy "25-lecie wyzwolenia ziemi oleśnickiej".
Redaktor Zbigniew Umański opracowuje z tej okazji całą kolumnę poświęconą rocznicy. Jest krótki wstęp historyczny - oczywiście tylko o okresie piastowskim w dziejach Oleśnicy, która potem - czytaj za panowania rodów czeskich i niemieckich - "traciła swoją świetność"... Jest notka o zdobywaniu miasta, jest tekst "Oni byli tu pierwsi", poświęcony Kazimierze i Józefowi Białousom.
I jest wreszcie artykuł "Dorobek serc, umysłów i rąk". A w nim mamy i prawdę, i propagandę, ale przede wszystkim, po tylu latach, przywołuje on po prostu wspomnienia i budzi nostalgię...
Nie papież nam wybrzeże dał, nie Śląsk biskupów był...
"25 lat temu wracaliśmy po wiekach na piastowską ziemię dolnośląską wyzwoloną przez Armię Radziecką i Wojsko Polskie. Zastaliśmy tu gruzy i zgliszcza, wyludnione miasta i wsie. W stanie ruiny znajdowały się przemysł, transport, drogi, i mosty, poważnie uszkodzone urządzenia komunalne. Oleśnica i Bierutów uległy zniszczeniu w 70 proc.".
Tak zaczyna się ten wspomnieniowy artykułu. Jest w nim oczywiście charakterystyczny dla PRL-owskiej propagandy zwrot o "piastowskiej" proweniencji tzw. ziemi dolnośląskiej, choć wiadomo, że równie dobrze można uznać, że to historyczna ziemia czeska, a przede wszystkim niemiecka. W kolejnym fragmencie tekstu pojawi się też bardzo popularny w PRL-owskiej publicystyce passus o "powrocie do macierzy", a i przymiotnik piastowska też jeszcze zobaczymy. Ta "piastowskość" musiał się wbić w świadomość czytelników. Popularna ZMP-owska pieśń głosiła wszak: "Nie papież nam wybrzeże dał, nie Śląsk biskupów był. Ziemię tą polski żołnierz krwią swą zlał, na niej praojciec żył"...
Nikt też w Polsce Ludowej nie mógł napisać, że część zniszczeń, jak np. w Oleśnicy, to dzieło pożarów, które już po zdobyciu miasta wywołali sami czerwonoarmiejcy. Samo podkreślanie skali zrujnowania tych ziem ma na celu pokazanie przede wszystkim, jak wiele władzy ludowej udało się zbudować. Jest w tym rzecz jasna dużo prawdy, bo entuzjazm ludzi dla odbudowy kraju był w tamtym czasie ogromny, ale i sporo propagandowego sosu...
Kolejarze uruchamiają transport i zakładają Pogoń
Ale wróćmy do wspomnień...
"Pierwsi na przywróconą do Macierzy ziemię oleśnicką przybyli kolejarze z zadaniem uruchomienia komunikacji dla potrzeb frontu. Z nimi żołnierze II Armii Wojska Polskiego, zdążający zwycięskim szklakiem na zachód. Tam nad Nysą i Odrą, by utrwalić bagnetem nasze przyszłe granice. Maszerowali tedy z orłem piastowskim na rogatywce. Zdzisław Rowiński, Jan Chromik, Jan Monet, Bronisław Cichowski i małżeństwo Białousowie dziś mieszkający na tej ziemi.
Dzięki ofiarnej pracy ludzi w kolejarskich mundurach Sylwestra Książkiewicza, Kazimierza Szewczyka, Piotra Maligi, Ludwika Chojewskiego, Józefa Wojtkowiaka i innych już w lutym uruchomiono częściowo transport kolejowy. W kwietniu przybyli tu organizatorzy władzy administracyjnej, politycznej, służby bezpieczeństwa i szkolnictwa. A wśród nich m.in. towarzysze Jan Gawroński, Jan Baran, Wincenty Ptaszek, Bronisław Sikorski, Mieczysław Piasecki, Stanisław Jabłoński, Jan Królik, Józef Tajmer, Michał Marmajewski, Tadeusz Giemza.
Niektórzy z nich już nie żyją, inni wyjechali. Większość, która wówczas aktywnie włączyła się do tworzenia nowego życia, została tu do dziś. Zostali tu także na zawsze 3 młodzi milicjanci: Marian Gudz, Marian Buchta i Henryk Szwabiński, którzy zginęli od bandyckich kul, broniąc bezpieczeństwa osadników i porządku".
Wspomniani kolejarze, oczywiście nie tylko ci wymienieni, zapisali piękną kartę i przy odbudowie Oleśnicy, i tworzeniu życia społecznego (m.in. to oni utworzyli Kolejowy Klub Sportowy Pogoń Oleśnica, pierwszy na Dolnym Śląsku). Manierą tamtych lat było też swoiste "doklejanie" do żmudnej pracy szarych obywateli np. działań wywołanej w powyższym akapicie służby bezpieczeństwa. Od czyich bandyckich kul zginęli wspomniani młodzi milicjanci? Czy strzelali do nich zwykli rabusie, czy to może dramatyczny finał walki politycznej? O tym autor tekstu nie wspomina.
Rolnicy wołem lub krową orzą piastowska ziemię
"To były trudne dni, zwłaszcza na wsi - ziemia zachwaszczona, poorana okopami, pełna min i niewypałów - czytamy dalej w artykule Gazety Robotniczej. - Zamiast koniem często krową lub wołem orał osadnik ziemię piastowską pod pierwszy siew. W 1946 roku zebrano pierwsze ziarno zasiane po wiekach polską ręką. Jak zanotowano w kronikach, z hektara osiągnięto wówczas 9 kwintali. Dalekie to czasy - dziś rolnictwo oleśnickie szczyci się zbiorami 24,3 kwintala czterech zbóż z ha. Nastąpił wszechstronny rozwój gospodarki rolnej powiatu - dzięki mechanizacji, milionowym dotacjom i kredytom, podniesieniu się kultury rolnej".
Aż dziw, że autor artykułu nie napisał nic o reformie rolnej i PGR-ach. W 1949 roku rząd rozpoczął przymusową kolektywizację, polegającą na zrzeszaniu chłopów w rolniczych spółdzielniach produkcyjnych. W 1956 roku na fali odwilży z blisko 10 tysięcy spółdzielni pozostało 1,5 tysiąca, a uspołecznioną formą pozostały Państwowe Gospodarstwa Rolne powstające równolegle wcześniej, też od 1949 roku. Tworzone one były, również w naszym powiecie, na bazie wcześniejszych majątków ziemskich.
Wiele takich gospodarstw powstało na Ziemiach Odzyskanych. Od roku 1989 systematycznie je likwidowano. Przedostatni PGR zamknięto trzy lata później. Część ich majątku przejęli tzw. chłopscy działacze, jak np. Janusz Maksymiuk (działacz ZSL, PSL, SLD i Samoobrony, zarejestrowany jako TW "Roman" na oleśnickiej komendzie milicji) - PGR w Nowoszycach.
Dzisiaj nie brakuje krytyków decyzji Leszka Balcerowicza o likwidacji wszystkich bez wyjątku PGR-ów. Część ekonomistów uważa, że gdyby wielu z nich dano szansę w gospodarce kapitalistycznej, to mogły na siebie zarabiać, bo miały duży potencjał.
Dowodem na to ma być historia ostatniego i jedynego PGR-u, który przetrwał. Powstał w opolskim Kietrzu jeszcze w latach 60. Nie trafił w prywatne ręce, bo miejscowy samorząd i mieszkańcy Kietrza nie zgodzili się na sprzedaż ziemi. Obecnie z pracy kombinatu utrzymują się 302 rodziny...
Tartak z Wiesławem Gołasem w filmowym tle
Rolnictwo się więc rozwija. A co z przemysłem? Też rośnie w siłę!
"Obok rolnictwa najszybciej odbudował się miejscowy przemysł. Dzięki ofiarnej pracy pionierów-robotników oraz wielkim nakładom finansowym już w okresie 3-letniego planu gospodarczego wszystkie większe zakłady w powiecie zostały odbudowane i uruchomione; jakie pierwsze ZNTK, OZO [Oleśnickie Zakłady Obuwnicze - red.] i zakłady młynarskie w Oleśnicy, roszarnicze i drzewne w Dobroszycach oraz tartak w Bierutowie".
Przemysł był oczkiem w głowie socjalistycznej władzy. Wiele zakładów prosperowało rzeczywiście bardzo dobrze, wielu dzisiaj mieszkańcom bardzo żal. Fabrykę obuwia w Oleśnicy z sentymentem wciąż wspomina mnóstwo oleśniczan, bo wiele rodzin miało kogoś bliskiego, kto w niej pracował.
A tartak w Dobroszycach? To już niemal legenda w tej miejscowości. Nie tylko dlatego, że fragment jednego z odcinków popularnego serialu "Droga", z Wiesławem Gołasem z roli sympatycznego kierowcy Marianka, kręcono właśnie tam.
Na bazie właśnie fabryki obuwia czy tartaku powstało po ustrojowej transformacji kilka firm prywatnych - i obuwniczych, i drzewnych. Jedne prosperują do dzisiaj, inne zaliczyły plajtę. Nie ma już młyna w Oleśnicy, a o zakładach roszarniczych mało kto już pamięta...
PRL-owskie marzenie: Dżinsy? Maluch? Mieszkanie!
Co było najbardziej pożądanym dobrem w najweselszym baraku ówczesnych demoludów, czyli krajów bloku wschodniego? Banknoty z prezydentem Waszyngtonem potrzebne do kupienia w Peweksie dżinsów? Talon na malucha? Też. Ale przede wszystkim Polacy marzyli wtedy o "przydziale" mieszkania. Budowano ich - tak przynajmniej przedstawiały to media - coraz więcej i więcej, a i tak ciągle było ich za mało.
Jak to wyglądało w Oleśnicy?
"Największe zniszczenia trzeba było jednak usunąć w gospodarce mieszkaniowej i komunalnej. Z istniejących przed wojną 17.936 izb mieszkalnych w Oleśnicy ocalało zaledwie 8.439, a w Bierutowie z 3.276 - 2.210. Trzeba było wyburzyć i wydobyć z ruin ponad 25 mln cegieł, wywieźć 300 tys. metrów sześciennych gruzu. Nie od razu wykonano tą gigantyczną pracę, mimo że mieszkańcy pomagali. Brakowało także środków i materiałów, aby zacząć odbudowę.
Także i tym razem jako pierwsi przystąpili do odbudowy kolejarze. Już w latach 1947-48 zostały oddane do użytku pierwsze budynki przy ulicach Nowotki 22, Narutowicza 8, Tołstoja 6 i 7 oraz Poniatowskiego. Mijały lata... Przybywało mieszkańców, rodzili się nowi. W 1956 roku ruszyło budownictwo miejskie - przy ulicy Słonecznej oddano pierwsze 54 izby. Od tego czasu wybudowano ogółem 8.870 izb mieszkalnych, kosztem 400 mln złotych, rozwinęło się także budownictwo indywidualne.
Rozwój miasta przyspieszyła decyzja władz wojewódzkich, dotycząca kompleksowego porządkowania Oleśnicy. W okresie kilku lat dokonano całkowitej wymiany i rozbudowy sieci wodociągowej, kanalizacyjnej i gazowej. Następnie przystąpiono do przebudowy ulic i chodników, przystosowując je do nowego układu komunikacyjnego i wymogów rozwoju motoryzacji: prawie wszystkie ulice otrzymały nową nawierzchnie asfaltową, ustawiono nowoczesne, podświetlone znaki drogowe. Miasto rozjaśniało o rtęciowe i jarzeniowe oświetlenie" - napisał Zbigniew Umański.
Srebrny jubileusz miasta wież i róż
Dlaczego i które zabytki odbudowywano w Oleśnicy po wojnie? Zwróćmy uwagę na wielce wymowne pierwsze zdanie kolejnego fragmentu artykułu Gazety Robotniczej, którą złośliwi nazywali w tamtych latach "Robolem".
"Odbudowując i porządkując miasto, zwrócono szczególną uwagę na ratowanie ocalałych zabytków, świadczących o polskości ziemi oleśnickiej. Odbudowano ratusz, bramę wrocławską wraz z murami obronnymi, kościoły, odbudowuje się zamek [pisownia oryginalna]. Miastu nadano estetyczną oprawę i wygląd, ozdabiając je kolorowymi malowidłami ściennymi, zakładając skwery i zieleńce. Nazwanie Oleśnicy przez przyjezdnych miastem róż nie jest zdawkowym komplementem. Trzeba było na to zapracować.
W swój srebrny jubileusz Oleśnica liczy prawie ponad 30 tysięcy mieszkańców. Przed wojną było ich zaledwie 18 tysięcy. Ale to już nie to miasto. Jest obecnie poważnym ośrodkiem przemysłowym zatrudniającym prawie 9 tysięcy osób, a wartość produkcji sięga obecnie 11.700 mln złotych rocznie i ma poważny udział w gospodarczym rozwoju Dolnego Śląska.
Szczególnie ważnym wydarzeniem ostatnich lat było uruchomienie filii zakładów elektrotechnicznych Elwro w Bierutowie. Ten przemysł przyszłości będzie się nadal dynamicznie rozwijać dając zatrudnienie mieszkańcom Bierutowa i okolic".
Zatrzymajmy się w tym momencie na chwilę w naszej retrospekcji. Przypomnijmy, jak to było z Elwro...
Firmy-matki już nie ma, spółka-córka przetrwała
Zakłady Elwro powstały w 1959 roku we Wrocławiu. Miały służyć "masowemu wprowadzeniu telewizji do polskich domów", jak twierdził ówczesny I sekretarz PZPR, Władysław Gomułka. To tutaj powstała "pierwsza polską nowoczesna maszyna matematyczna" Odra 1001, czyli - jak to byśmy dzisiaj określili - komputer.
Jeszcze w 1989 r. Elwro było największy zakładem produkującym elementy elektroniczne w całej Europie Wschodniej. Polskie władze sprzedały firmę 4 lata później niemieckiemu Simensowi. Ten powoli produkcje wygaszał, załogę zwalniał, część budynków wyburzył. W 2000 roku sprzedał resztki zakładu amerykańskiej firmie produkcji podzespołów telekomunikacyjnych Telect. Ta ostatecznie produkcję w dawnym Elwo wygasiła całkowicie w roku 2009.
A co z filią Elwro w Bierutowie? "Norel Sp. z o.o. jest firmą specjalizującą się w produkcji obwodów drukowanych jedno-, dwu-, i wielowarstwowych. Korzenie spółki sięgają 1967 roku, kiedy to ówczesne Zakłady Elektroniczne Elewro utworzyły w Bierutowie oddział produkcyjny obwodów drukowanych" - czytamy na stronie internetowej spółki. Firmy-matki już nie ma, ale spółka-córka, w zmienionej formie kapitałowej, przetrwała...
Dodajmy jeszcze, że gdyby nie załogi wielkich wrocławskich zakładów, jak Dolmel, Pafawag, FAT, Archimedes, Polar, Hutmen, WSK, Fadroma, Archimedes, czy właśnie Elwro, Solidarność we Wrocławiu nigdy by nie przetrwała...
Ale wróćmy do naszej Oleśnicy i powiatu oleśnickiego...
Ile było podstawówek? Bagatela, 273...
W Robotniczej czytamy dalej: "Odbudowaliśmy drogi i mosty, wybudowaliśmy nowe obiekty, które usprawniły komunikację drogową i kolejową. Wartość czynów społecznych mieszkańców osiągnęła 100 milionów złotych. Obecnie w powiecie oleśnickim są czynne 273 szkoły podstawowe, 7 szkół średnich, zasadniczych, 15 przedszkoli, Dom Dziecka w Bierutowie, Zakład Wychowawczy w Dobroszycach oraz Dom Kultury Dzieci i Młodzieży w Oleśnicy.
W szkołach podstawowych uczy się 12.500 dzieci, a w średnich i zawodowych 4.600. W 25-leciu zbudowaliśmy przy udziale społeczeństwa 9 nowych szkół. Chlubą miasta są wzniesione z funduszy SFBSiI [Społeczny Fundusz Budowy Szkół i Internatów - red.] Technikum Mechaniczne i Zasadnicza Szkoła Zawodowa".
Zwróćmy uwagę na tę liczbę - 273(!) szkoły podstawowe. Dzisiaj nie do pomyślenia... I nie do utrzymania...
Heroiczna praca ludzi i partyjne slogany
Ostatni fragment tego jubileuszowego artykułu to już czysta propaganda...
"Ten imponujący dorobek był możliwy dzięki mądrej polityce partii i władz, wspartych ofiarną i nieraz, nie bójmy się użyć tego słowa, heroiczną pracą mieszkańców wsi i miast ziemi oleśnickiej. I choć nieraz było chłodno i głodno, zaciskaliśmy zęby i pokonywali piętrzące się trudności. Nie poddaliśmy się i dlatego odnieśliśmy zwycięstwo. Udowodniliśmy, że tylko prawowici gospodarze tej ziemi mogą doprowadzić do jej rozkwitu" - czytamy.
Z jednej strony praca ówczesnych pionierów była zaiste heroiczna. Nikt wtedy nie pytał "Za ile?". Z drugiej zaś, o ile wymowniej i prawdziwiej brzmiałyby słowa o ich poświęceniu bez sztafażu partyjnych sloganów...
Ale tych w „Gazecie Robotniczej” nie mogło zabraknąć...
Ten lokalny dziennik wydawany od 16 grudnia 1948 na Dolnym Śląsku powstał z połączenia organu wojewódzkiego PPR „Trybuna Dolnośląska” z „Wrocławskim Kurierem Ilustrowanym” wydawanym przez PPS. W okresie PRL był organem Komitetu Wojewódzkiego PZPR we Wrocławiu. Taką dolnośląską "Trybuną Ludu"...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A co widać na dołączonych niżej zdjęciach? Po kolei...
Głównym środkiem transportu po zrujnowanym i spalonym mieście był rower. Tak, zaraz po wojnie, wyglądał widok na ratusz od strony kościoła św. Jana Ewangelisty
Tak wyglądała Oleśnica po wojnie i - dodajmy - po pożarach wznieconych a to przez rabusiów, a to przez zwycięską armię... Tutaj na na powojennym zdjęciu zburzony ratusz
A syfony pamiętacie? Jak podaje Wikipedia: "Syfon – grubościenna butla (zwykle szklana) do napojów gazowanych (zwłaszcza popularnej kiedyś wody sodowej), posiadająca urządzenie zamykające, po którego otwarciu ciśnienie gazu wewnątrz butli wypycha płyn na zewnątrz". Na ulicy Okrężnej można było syfon nabić.
Wiosna 1962 roku. Na fotografii przechodnie na ulicy 1 Maja (dziś 3 Maja). Fotografia wykonana została przez nieznanego autora i pochodzi z kolekcji Franciszka Gawlika
Kupić, nie kupić, potargować warto... Tak w czasach Polski Ludowej wyglądały zakupy na targu. Tam można było natrafić na "okazje", czyli towary w sklepach deficytowe...
Tak odbudowano zniszczony rynek. W latach 70. był rzeczywistym centrum życia miasta. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Franciszka Gawlika
Budowaliśmy, budowaliśmy, a mieszkań wciąż było mało... Fotografię dokumentującą powstanie osiedla przy ulicy Klonowej wykonał w 1976 roku Edward Niczypor.
Tak topili marzannę podopieczni Młodzieżowego Domu Kultury imienia Janka Krasickiego. Popularny eMDeK zlikwidowały władze powiatowe w roku 2002.
Piękne murale - jak ten przy Wrocławskiej - były kiedyś symbolem Oleśnicy. A przez Rynek można było przejechać nawet traktorem . Fotografia z archiwum rodziny Franciszka Gawlika
A tak wyglądała w PRL-u ulica Zawadzkiego, dzisiaj Sinapiusa. Zdjęcie zrobiono w roku 1976. Jego autorem jest Edward Niczypor
Marilyn Monroe mawiała „Daj dziewczynie odpowiednie buty, a zawojuje świat!”... Czy ktoś pamięta, gdzie znajdował się mural ze zdjęcia? Reklamował fabrykę obuwia, wtedy nazywającą się już Dolnośląskie Zakłady Przemysłu Skórzanego Odra. Fot. Ryszard Bober
I jeszcze jedno unikatowe zdjęcie z widokiem na wieżę ratuszową i spalony ratusz - tym razem od wylotu ulicy Roosevelta. Autorem jest Ludwik Schejbal, a zdjęcie pochodzi z archiwum rodzinnego Marii Rutkowskiej
To było wydarzenie! Fotografia przedstawia telewizyjny Turniej Miast, który rozegrany został pomiędzy Oleśnicą a Sycowem w roku 1965. Autor jest nieznany, a zdjęcie jest z archiwum Franciszka Gawlika
I jeszcze seria trzech zdjęć z Rynku - lata 50., lata 60. i lata 70.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów ODSzH Pracowni Regionalnej BiFK.
Napisz komentarz
Komentarze